sobota, 15 maja 2010

Nauka czy nałuka? :D

(piszę ten wpis z tym kawałkiem na uszach :p)
Dzisiaj miałem dzień pełny nauki przerywany różnościami.

Ogólnie wstałem rano i wiedziałem, że jak nie zjem czegoś dobrego (wartościowego) to mój organizm zacznie sam siebie zjadać. Wiedziałem też że moje racje żywnościowe są dość ubogie, bo nie za wiele uzbierałem jedzenia od poniedziałku do piątku. A powiedziano mi (Gaf), że w soboty jedzenia nie dajo! Więc jak nie dajo to trzeba oszczędzać. No i z takich właśnie humorem powstałem z łoża. Zrobiłem sobie owocowy twist i kawkę. Zacząłem się uczyć jeszcze w betach. Tak minęło mi ok 90 minut. Stwierdziłem po tym, że pójdę poszukać mojego 65 letniego ziomka bo może podwiezie mnie na lotnisko. Wchodzę do lobby i i i ....i okazuje się, że rozdajo szamę!!!! ależ się ucieszyłem! napchałem się na maxa. Jak taki głupi osiołek. Napchałem się i wziąłem jeszcze ze sobą jedzonko na dzisiejszy wieczór i jutro. Spakowałem: mleko, jogurt, croissant, bułę i 3 krążki jakiegoś mięsa wołowego (już dzisiaj wiem, że będę nim rzygał po 2 miesiącach....:/) tak wygląda bułeczka z nimi w środku:

Ogólnie to nic ciekawego się nie działo. uczyłem się i uczyłem. Staram się walczyć z kompem i tylko wieczorami na dłuzej siadać. dzięki temu dzisiaj przeczytałem ze 100stron A4.

W międzyczasie jeszcze udało mi się pograć z miejscowymi ziomkami w kosza. Fajnie, bo są na całkiem dobrym poziomie. Można z nimi grać. Mają codziennie tutaj bywać, więc jest szansa złapania kogoś nie tlyko na kosza, ale może uda się wkręcić w środowisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz