poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Ibiza: praca po raz kolejny wyznacznikiem tego co piszę...

Czym ta wyspa jest dla mnie? Jest niesamowitym czasem. Pracuję tutaj, bawię się, poznaje nowe osoby, zaciskają się więzi z nimi. Jednocześnie coraz bardziej robię wgląd w siebie i zastanawiam się nad swoim życiem.

Przedwczoraj opuściła nas Ula, poleciała do PL na miesiąc aby później polecieć do Grenady na praktyki. Fajna z Ciebie osoba Świeżyzna! Trzeba Ci to przyznać. Dobrze mi się z Tobą przebywało. Właśnie dla takich znajomości jak z Ulą, Danielem, Popkiem i rzutem na taśmę Zebrą chce się żyć. To są właśnie jednostki które sprawiają, że miło się wstaje i miło się nawet na kacu spędza czas. Kiedyś miałem takich bliskich i to jest najwspanialsze uczucie kiedy wiesz, że nawet najgorszy stan kaca jest przyjemny bo zdycha się razem. Każdy chyba potrzebuje kogoś takiego. Ja tego tutaj doświadczyłem. Zastanawiam się właśnie jak to będzie w przyszłości. Miałem kilka takich sytuacji gdzie znajomość była taka wielka i wspaniała, a dwa miesiące sprawiły, że zupełnie się rozpadła. Miejsce w którym znajomość się toczyła sprawiało, że zupełnie inaczej się ją postrzegało i inaczej doświadczało. To właśnie może być jeden z powodów dla których nie koniecznie to musi przetrwać. Zastanawiam się nad tym, bo nie chciałbym stracić takiej znajomości...

Praca? No jest! Jest nudna poza momentami kiedy nie jest nudna. Niestety praca codziennie po 9-10 godzin nie należy do najfajniejszych ale za to dinero wpadnie i nie będzie problemu później z opłaceniem sobie mieszkania albo szkoły. Spotkałem wczoraj dziewczynę która chce się dostać do nas do pracy. Jest Niemką i mam poczucie, że jest mi bliższa kulturowo niż Hiszpanie. Razem zastanawialiśmy się dlaczego oni tak eksploatują pracowników. Dlaczego każą pracować codziennie po tyle godzin skoro można by zatrudnić jedną osobę dodatkowo aby była w okienko dnia wolnego osoby której akurat nie ma. Wszyscy byliby zadowoleni bo więcej miejsc pracy by się zrobiło, pracownicy byliby zadowoleni i klient też, bo nie obcuje z wiecznie zmęczonym/niezadowolonym pracownikiem. Wiele rzeczy tutaj jest na opak.

Wczoraj Pepe (szef) podczas zapierdolu podchodzi do mnie i pokazuje mi brudną szklankę którą zdjął z półki i pyta się dlaczego ona jest brudna. Więc ja już na lekkim wkurwie wzruszyłem ramionami sygnalizując, że nie wiem. Więc jak zaczął mnie się bardziej dopytywać i oskarżać, że nie myje ich to się wziąłem i wkurwiłem normalnie. Powiedziałem mu aby zmienił najpierw gównianą zmywarkę która nie zmywa i że jak jest zapieprz to nie będę patrzył na każdą szklankę która wkładam do zmywarki czy się domyje. Grunt że gość takiego syfu nigdy ode mnie nie dostaje, po prostu odkładam ją na bok i gitara. Tak więc reasumując szef to pała która nie ma pojęcia o tym jak się pracuje w dużym ruchu i co jest ważne a co nie. Przecież nie będę pucował szkła ściereczką jak przy barze stoi 20 klientów a ja jestem sam za barem. ! No bo się wkurzyłem normalnie :)

Hahaha. Znów zwolnili mnie z pracy :p Co za debile!!! Powiedzieli mi, że to wynika z tego, że nie ma ludzi i jest mały ruch, ale ja doskonale wiem, że im nie podpasowałem. Ja po prostu nie znosiłem tego kiedy musiałem robić coś jak nic nie było do roboty... Kiedy już bar jest posprzątany dwa razy to po kiego chuja mam latać ze szmatą i czyścić albo udawać, że coś czyszczę. Dlatego właśnie często widzieli mnie z komórką, bo nic nie było do roboty. Kiedy był zapierdol to ja zapierdalałem. Ja po prostu potrzebuję dużego pobudzenia w pracy aby być zadowolonym, więc jeśli jest na pół gwizdka to się nudzę i nie czerpię przyjemości z pracy. Może właśnie dlatego lotnictwo mnie tak pociąga, bo wymaga ciągłego skupienia, nie ma momentu gdzie (nie na autopilocie) nie trzeba pracować głową, a nawet na AP trzeba zajmować się wieloma rzeczami. Nie znoszę kiedy się nic nie robi i wychodzi ze mnie wtedy frustracja. Dlatego właśnie w pracy często byłem mało uśmiechnięty, bo chuj się robiło. Tak to jest na całej Ibizie. Z zasady tutaj się nic nie robi. Hiszpanie to jebane lenie (oczywiście znajdzie się wyjątek). Nie wymagają od siebie a wymagają od innych. Ile to razy widziałem jak jebany manager dawał sobie jakieś luzy a mi zabraniał wielu rzeczy które w danym momencie sam robił. Zdaję sobie sprawę, że „co wolno wojewodzie to nie wolno Tobie – smrodzie” ale jednocześnie choć odrobinę samokrytyki albo braku hipokryzji. Bardzo mnie męczyły kolejne dni w tej pracy. Dlatego z jednej strony czuję smród przy gaciach, że nie pójdę na studia ale z drugiej strony wiem, że pracy jest tak dużo, że szok w trampkach, więc nie ma problemu. Zarobiłem tam całkiem sporo bo jakieś 1600e więc gitara.

W końcu złapię jeden dzień wolnego. Naprawdę czekałem na niego już jakiś czas. :) Pracowałem prawie miesiąc bez przerwy. Człowiekowi się odechciewa żyć wtedy. Nie rozumiem polityki HR na Ibizie. Po co robić tak, że męczysz pracownika non stop przez kilka miesięcy albo nawet przez jeden miesiąc? Przecież mogliby spokojnie zatrudnić kogoś jeszcze i wtedy każdy miałby dzień wolny tak strasznie potrzebny do tego aby zregenerować siły witalne. Nie rozumiem tego, jak pracując codziennie po 9-10 godzin nie można mieć przerwy, nie rozumiem jak nie mając przerwy i pracując tak długo nie można sobie nawet przycupnąć na jebanej lodówce....Jak tak można? Przecież to zostawia z człowieka ścierkę a nie pracownika....Nie rozumiem tego!!! Ibiza jest fajna pod względem doświadczenia i niektórych ludzi, ale przyznaję, że to co się dzieje na rynku pracy to masakra. Pracodawcy tutaj są w większości kutasami i mają w dupie pracownika. Nie traktują pracownika z szacunkiem, bo wiedzą że i tak za miesiąc go nie będzie a za rok będzie inny, a jak mu się podobało to jak było z takim traktowaniem, to dobrze bo mają wyszkoloną małpę do pracy na następny rok, która się nie będzie stawiała....taki mam ogląd tego jak wygląda praca w Hiszpanii a dokładniej na Ibizie. Muszę zapytać się Julki jak to jest z pracą w Madrycie.


Na szczęście teraz jest tak dużo pracy, że nie muszę się martwić. Wszyscy dookoła mówią mi, że pracy jest tak dużo, że szok. Dlatego dzisiaj zrobię sobie dzień wolnego, zrobię swoją Cvkę zarówno barmańsko-kelnerską jak i lotniczą i wyślę Adamowi :) to będzie dopiero akcja jak dostanę pracę od razu jako pilot :) To o co najbardziej się bałem w tej sytuacji to to, że licencja będzie największym problemem, a ponoć nie jest :)))))) No więc gitara. Teraz skupię się na tym. Pójdę do Daniela do roboty, posiedzę tam cały dzień i wszystko napiszę i zrobię. Będę miał dostęp do świata zewnętrznego poprzez net i wszystko w końcu napiszę :)