czwartek, 6 września 2012

Powrót!


Po bardzo długiej przerwie wracam do świata awiacji. Mój brak aktywności wiązał się z różnymi prywatnymi sprawami. Teraz rozumiem, jak mówi się, że do licencji dochodzi się przez kilka lat. Jest to tak bardzo angażujący czas, że nie może być w tym momencie nic innego „na głowie”, aby myśleć o szybkim sukcesie i zdanych examinach.
Po zakończonym treningu instruktorskim w USA, wziąłem się za naukę ATPLa dopiero 2 miesiące temu. Przyznaje szczerze, że jest to ciężki czas. Nie ma na nic czasu, wszystko jest podporządkowane nauce. Nawet pracę sobie znalazłem taką, aby móc się uczyć (pracuję może 10% czasu pracy, resztę spędzam przed aviationexam.com). W momentach, gdy brakuje mi motywacji, czytam bloga Allovera, oglądam filmy z lotów, słucham ATC i wszystko co tylko mi się kojarzy z przyjemnym i porównywalnym do narkotyku lataniem. Ostatnio wraz ze znajomą zastanawiamy się jak bardzo takie odizolowanie od życia społecznego sprawi, że będziemy niczym Tarzan w mieście. Ja już kilka tygodni temu miałem problem z nawiązaniem normalnej rozmowy z ludźmi z którymi miałem iść na imprezę, bo w głowie miałem tylko takie słowa jak: „sinus trzystopniowej ścieżki schodzenia …” „track guidance ILS jest przechwytywany na wysokości….” W myślach nawet nie miałem estetycznego problemu z używaniem Ponglish. Gorzej było jak musiałem zamienić kilka zdań z ludźmi…Dobrze się złożyło, że sami nawiązali do lotnictwa bo ułatwiło nam to zapoznanie się :P
Ciekaw jestem czy każdy kto choć raz latał i zaraził się awiacją, patrzy w niebo za każdym razem jak słyszy dźwięk silnika samolotu? Właśnie za oknem przelatuje helikopter…wyobraźcie sobie jak wyglądam kiedy w cichym biurze, zrywam się z fotela aby spojrzeć na przelatującą maszynę…freak! A mi to pasuje J
Wracam do nauki 



Praca biurowa

Nigdy w życiu nie pracowałem w biurze. Kojarzy mi się taka praca z nudą, gorącem bijącym z peerelowskich grzejników albo zapoconymi ludźmi z którymi się współpracuje. Trafiłem ostatnio do firmy, której nazwy dla własnego i Waszego bezpieczeństwa wymieniać nie będę. Przyznaję szczerze, że jest to dla mnie hard-kore (tak, tak, przez K, bo inaczej tego się nie da wyrazić).

Przychodzę codziennie do pracy ( już od 3 dni), gdzie moim jedynym zajęciem jest przepisanie bazgrołów szefa do kompa, aby wysłać maila. Poza tym nic zupełnie nie robię. NIC!!! tak więc, w takich przypadkach zaczynam się uczyć. NIe rozumiem jak ludzie mogą siedzieć non stop na głupim kwejku, cracked, widelcu czy innym badziewiu.