wtorek, 28 czerwca 2011

Nowa praca i wypadek

Praca. Po krotkim pobycie Eriki i Katherine zacząłem szukać pracy. Miałem kilka dni gdzie czułem ze mi sie nie chce jak nigdy, więc az tak dużo nie robiłem, ale nadszedł jeden dzień, gdzie wraz w Rakiem ruszyliśmy w miasto. Godzina 1 rano byla idealna :) znalazłem pracę w jeszcze bardziej oddalonym od mojego miejsca zamieszkania, punkcie. Port de Torrent. Knajpki nazywa sie Bull Bar. Jestem tam zarówno kelnerem jak i barmanem. Nie jest to praca o jakiej marzyłem ale teraz będę robił gdziekolwiek. Pracuje po 12h codziennie. Trochę boli brak dnia wolnego, ale biorąc pod uwagę ze miał miesiac wolnego, nie narzekam. Atmosfera w odroznieniu od poprzedniego śmietnika jest wspaniała. Kaweczka z super expresu, dwa zajebiste posiłki w ciągu dnia i rozmowa z szefem kuchni. Mike ma ok 50 lat, jest z Rumunii z Transylwanii. Niesamowicie mi sie z nim speda czas wolny którego na razie mam dużo, bo nie ma klientów. Rozmawiamy o jego kraju, moim kraju, komunizmie, Draculi, filozofii, psychologii i wszystkim co sie naiwnie. Polubilismy sie tak bardzo, ze juz pierwszego dnia powiedział ze zaprasza mnie do siebie w okresie zimowym abym mieszkał i jadł w jego domu za darmo. Pokaże mi każde miejsce:)

BTW jechalem dzisiaj do pracy i na przystanku autobusowym był mały wypadek. Mój bus potrącił dziewczynę. Po raz pierwszy Widzialem cos takiego. Wyleciała dość pokaźnie w powietrze. Trochę jej leciało krwi gdzieś z włosów na głowie. Mysle że trochę będzie poobijana, ale nic poważnego sie jej nie stało. Autobus zatrzymał sie na 45 minut więc o tyle dłużej sobie posiedziałem na tej części ciała której ostatnio bardzo mało używam-dupie!

posted from Bloggeroid

niedziela, 19 czerwca 2011

Ibiza: praca i po pracy



Kilka dni temu wyrzucili mnie z pracy. Nie ukrywam, że jest tutaj po części moja zasługa. Praca jaką miałem cechowała się wyjątkowo wielką abstrakcją i głupotą managera i jego przydupasa kelnerko-barmanki. Pracowałem tam razem z Danielem, który teraz tam został. Razem rwaliśmy włosy z głowy, gdy słuchaliśmy co za bzdurą kierują się Ci ludzie. Jeden z przykładów poznałem na samym początku. Pierwszy dzień pracy. Ja razem z Danielem za barem. Był dość spory ruch. Jeden z gości musiał poczekać na cocktail, więc powiedzieliśmy mu, że za chwilkę go zrobimy i zaprosiliśmy do stolika. Po zrobieniu go, wyszedłem zza baru aby podać go miłym klientom. Tuż po powrocie dostałem opieprz do sławetnego Magica (naszego managera) którego nazywamy Jełopem, że nie mogę wychodzić do stolików, bo moje miejsce jest za barem. Natomiast za trzy dni usłyszałem, że nie wychodzę zza baru rozmawiać z ludźmi, a powinienem, że to jest moje zadanie w tej pracy. Tak więc po raz pierwszy ze stu ochujałem... Później przyszła pora na klimatyzację. Pracując w zamkniętym pomieszczeniu, bez okien, bez klimatyzacji, w gorącą noc, można sobie wyobrazić, że dość szybko robi się duszno. Nawet goście co chwila pokazywali, że jest znacznie za duszno, po mnie się lało mimo że nie było ruchu. Tak więc na zmianę włączałem AC tylko po to aby Danielle ( przydupas ) wyłączyła ją po sekundzie. Wiele razy prosiłem ją aby nie wyłączała, bo ze mnie leje pot i jest za gorąco. Ona mówiła, że jest za zimo przy drzwiach...No nic, poszedłem więc ostatniego dnia mojej pracy zapytać się jak to jest z klimatyzacją. Dowiedziałem się, że tylko Danielle jest odpowiedzialna za nią i do tego, że jak mogę chcieć włączać ją skoro w lokalu są dzieci...no tak...ale jeszcze nigdy nie widziałem w środku po 24 dziecka, albo osoby mniejszej niż 150cm...tak więc ochujałem po raz drugi ze stu. Ostatni, mój ulubiony przykład, jest związany z Pina Coladą. Standardowo mniej więcej można przyjąć, że szykuje się ją z mlekim, sokiem ananasowym, syropem/likierem kokosowym i rumem. Natomiast pierwszego czy drugiego dnia dowiedziałem się, że nie dodajemy mleka, bo kochany Jełop debil nie lubi mleka i nie podajemy z mlekiem...0_o. What the Fuck!? Za dwa dni dowiedziałem się, że jednak dodaje się mleko ale bez rumu. I tak w koło Macieju. Nie było dnia bez paranoicznych pomysłów Jełopa i jego przydupasa...cieszę się jak skurwiel, że już tam nie pracuję, choć dopływ gotówki był dobry.
Pewnie dzisiaj albo jutro zacznę szukać pracy. Zostawiłem sobie kilka dni bez robienia czegokolwiek, bo odwiedza mnie znajoma z USA i chciałem jej poświęcić czas skoro i tak już mnie zwolnili. Mimo wszystko jest to tylko tydzień.

sobota, 11 czerwca 2011

Plan na życie

Od kilku dni jestem w paskudne nastroju. Przebywam większość czasu samotnie, chodzę na długie spacery zakończone medytacją. To w sumie jedna z niewielu rzeczy jakie mi pomagają. Łapie niesamowity spokoj, ciszę i łatwiej mi jest myśleć o wielu rzeczach.

Postanowiłem juz prawie na pewno ze od października wracam na uczelnie, dokonczę juz te studia, zdam wszystkie examy lotnicze i do tego będę sie ostro uczył hiszpanskiego. Po zdaniu examow, pracując w klubach lub restauracjach, choć wolę w klubie jako barman, będę czekal na USA, jednocześnie będę szukał czegoś lepszego w polsce. Moze uda mi sie załapać jako instruktor w PL? Generalnie wiem ze jak sie nie uda złapać pracy jako pilot w pl to wylatuje do Ameryki Południowej. Język juz będę znał na tyle aby sie porozumiewać, praca jakąś sie znajdzie. Moze uda sie też uruchomić znajomosci aby pracować w Afryce... Na pewno nie będę gnił tak jak do tej pory. Trzeba w końcu zebrać sie w sobie i zrobić cos wartościowego. Zacząć jakąś karierę, a nie pierdzenie w stołek.

posted from Bloggeroid

piątek, 10 czerwca 2011

Numero NIE

Dzisiaj albo moge powiedziec "wczoraj" zaczal sie moj dzien. Najpierw praca do 4 rano, później poszliśmy na jedno piwo do lokalu obok, aby zaprzyjaźnić sie z ludźmi pracującymi z nami i obok nas. Lokal do którego trafiłem z Danielem byl niesamowity. Kupa śmiechu, zabawa w jakieś sztuczki magiczny i inne śmiechy. Zaprzyjaznilismy sie na tyle z właścicielem ze piliśmy z nim i barmanami jegermaistera za darmoszke. Wyszliśmy dość szybko bo o 7 mieliśmy bus do eivissa po odbiór jebanego NIE number. Jest to taki numer NIP. Nic nie byłoby w tym złego gdyby nie to, ze musieliśmy stać w kolejce non stop. Przyjechaliśmy tutaj o 7:30 a wyjechalismy o 12. Cały ten czas musieliśmy STAĆ! Nie można sobie przysiąść, nie można sobie kucnac, trzeba Kurwa stać! Gdy juz łaskawie przyjęli nas do środka i wypisali wszystko, okazało sie ze jeszcze musimy czekac pół godziny po odbiór samego dokumentu. Do tego wszystkiego dochodzi problem nie spania juz od 24 godzin, z czego perspektywa pracy za 11 godzin nie pomaga mi psychicznie. W załączniku przesyłam fotke tej karuzeli!

Teraz siedze sobie na plaży i czekam na swoją zmianę w pracy. Znalazłem idealne miejsce, nie wiem czy nie jest lepsze niż cafe del mar, jest cudownie. Nazywa sie kumharas i jest to beach bar z wieża obronną. Zdjęcie też zamieszcze.

Wracając do numeru nie, który kazdy powinien mieć. Kilka wskazówek i uwag. Po raz pierwszy po NIE trzeba udać sie od razu jak wpadnie sie na Ibize. Wyspać w kolejce trzeba chwilę bo odbiera sie papiery do wypełnienia. Jest to formularz który wypełnia sie do banku "modelo 790" oraz kartkę do wypełnienia swoimi danymi dla policjanta. Dostaje sie kartkę z data powrotu na komisariat. Nie trzeba zrywać sie o 4 rano jak gdzieniegdzie jest napisane , aby wystać pierwsze miejsce no kartki mają swoje numerki. Więc spokojnie na 9 rano można tam być. Trzeba mieć xerox dowodu osobistego, wypełnione wnioski i wczesniej zrobiona wpłatę. Teraz zaczyna sie czekanie. Praktycznie nic nie trzeba robić poza czekaniem. Nie można siadać i popierać sie. Nie wiem dlaczego. Jeden z policjantów- Alf jak nic - wciąż pilnuje tego. Jeśli zobaczycie tego policjanta to od razu zauwazycie podobieństwo do alfa z planety melmack. Dokument dostaje sie od razu. Ja wrocilem sobie nr NIE z rezydentem, bo wtedy mam loty 50% tańsze na ląd główny hiszpani i pomiędzy wyspami :) nomi i ot tyle tego. Teraz trzeba szukać lepszej pracy :)


posted from Bloggeroid

czwartek, 9 czerwca 2011

Nuda w pracy

Powiem ze pomimobze ciesze sie ze mam prace, to otwieram ze zdziwienia oczy jaki to straszliwy smietnik. Wyobrazcie sobie ze sam menager nie ma pojecia ile kosztuja drinki, jakie sa gramatury. Ostatnio np wymyslil sobie ze piña colada ktora zawsze robi sie z mlekiem badz smietana, on bedzie robil bez bo on nie lubi mleka...

Ostatnio zjebal Daniela ze nie moze siadac na przerwie na fajka, a jesli chce palic to MUSI robic to przy barze, po czym poszedl i usiadl na schodach zajarac szluga...

Kazal mi zdjac wszystkie bransolety i sznurki bo nie mozna nosic takich rzeczy tutaj, bo starsi ludzie ktorzy sa klientami tego smietnika bardzo patrza na higiene. Dlaczego sie wkurzam i otym pisze? Bo po blatach lataja mrowki (o wlasnie jedna zostala zabita przez goscia)... Na jednym z barow nie ma zlewu, a powierzchnie plaskie poza podloga myje sie ginem lub wodka w ilosci 20ml na metr kwadratowy...nie koloryzuje...ostatnio wylala ok 250 ml na blaty i szmate....

No i do tego musze pracowac w czyms takim...


posted from Bloggeroid