niedziela, 19 czerwca 2011

Ibiza: praca i po pracy



Kilka dni temu wyrzucili mnie z pracy. Nie ukrywam, że jest tutaj po części moja zasługa. Praca jaką miałem cechowała się wyjątkowo wielką abstrakcją i głupotą managera i jego przydupasa kelnerko-barmanki. Pracowałem tam razem z Danielem, który teraz tam został. Razem rwaliśmy włosy z głowy, gdy słuchaliśmy co za bzdurą kierują się Ci ludzie. Jeden z przykładów poznałem na samym początku. Pierwszy dzień pracy. Ja razem z Danielem za barem. Był dość spory ruch. Jeden z gości musiał poczekać na cocktail, więc powiedzieliśmy mu, że za chwilkę go zrobimy i zaprosiliśmy do stolika. Po zrobieniu go, wyszedłem zza baru aby podać go miłym klientom. Tuż po powrocie dostałem opieprz do sławetnego Magica (naszego managera) którego nazywamy Jełopem, że nie mogę wychodzić do stolików, bo moje miejsce jest za barem. Natomiast za trzy dni usłyszałem, że nie wychodzę zza baru rozmawiać z ludźmi, a powinienem, że to jest moje zadanie w tej pracy. Tak więc po raz pierwszy ze stu ochujałem... Później przyszła pora na klimatyzację. Pracując w zamkniętym pomieszczeniu, bez okien, bez klimatyzacji, w gorącą noc, można sobie wyobrazić, że dość szybko robi się duszno. Nawet goście co chwila pokazywali, że jest znacznie za duszno, po mnie się lało mimo że nie było ruchu. Tak więc na zmianę włączałem AC tylko po to aby Danielle ( przydupas ) wyłączyła ją po sekundzie. Wiele razy prosiłem ją aby nie wyłączała, bo ze mnie leje pot i jest za gorąco. Ona mówiła, że jest za zimo przy drzwiach...No nic, poszedłem więc ostatniego dnia mojej pracy zapytać się jak to jest z klimatyzacją. Dowiedziałem się, że tylko Danielle jest odpowiedzialna za nią i do tego, że jak mogę chcieć włączać ją skoro w lokalu są dzieci...no tak...ale jeszcze nigdy nie widziałem w środku po 24 dziecka, albo osoby mniejszej niż 150cm...tak więc ochujałem po raz drugi ze stu. Ostatni, mój ulubiony przykład, jest związany z Pina Coladą. Standardowo mniej więcej można przyjąć, że szykuje się ją z mlekim, sokiem ananasowym, syropem/likierem kokosowym i rumem. Natomiast pierwszego czy drugiego dnia dowiedziałem się, że nie dodajemy mleka, bo kochany Jełop debil nie lubi mleka i nie podajemy z mlekiem...0_o. What the Fuck!? Za dwa dni dowiedziałem się, że jednak dodaje się mleko ale bez rumu. I tak w koło Macieju. Nie było dnia bez paranoicznych pomysłów Jełopa i jego przydupasa...cieszę się jak skurwiel, że już tam nie pracuję, choć dopływ gotówki był dobry.
Pewnie dzisiaj albo jutro zacznę szukać pracy. Zostawiłem sobie kilka dni bez robienia czegokolwiek, bo odwiedza mnie znajoma z USA i chciałem jej poświęcić czas skoro i tak już mnie zwolnili. Mimo wszystko jest to tylko tydzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz