środa, 14 września 2011

Autostopem przez galaktykę! :D








Dzisiaj postanowiłem zrobić sobie odpoczynek od wszystkich i wszystkiego a przede wszystkim od małego zaplutego miasteczka Sant Antoni de Portmany. Postanowiłem wybrać się na małego tripa do Eivissa. Nie wiedziałem po co, jak i dlaczego tam jadę, ale po prostu poczułem, ze mam ochotę tam pojechać. Dzielnie stanąłem na wyjazdówce z miasta aby złapać jakiegoś stopa, bo przecież możliwość zaoszczędzenia 1.95e oraz przygoda w spotakniu nowego człowieka jest najlepsza. Moje rozważania o złapaniu stopa dość szybko zostały rozwiane. Po raz kolejny doświadczyłem prostactwa i nizin społecznych Brytoli. W pierwszych 10 minutach ujrzałem dwa razy międzynarodowy gest pojednawczy, czyli proste „FUCK YOU”, a w następnych kilkunasty minutach jakbym dobrze łapał to może udałoby mi się zjeść rzuconego we mnie chipsa czy nachosa...sam nie wiem, oceńcie sami :p naprawdę nabieram coraz większej pogardy dla tego narodu pracując tutaj na wyspach. Dla mnie to są świnie, prostaki z większą ilością kasy niż przeciętny Polak, z mózgiem i zachowaniem porównywalnym do rozpaćkanego gówna na ulicy.

No nic, ruszyłem na Busa, skorzystałem na tym, bo rozkminiłem kilka rzeczy w swoim życiu i pospałem sobie z 15 minut, to jest zawsze komfort płacenia za podróż...można robić co się chce.

W mieście szedłem sobie zupełnie na przysłowiową pałę. Widziałem jak wielka Balearia (prom) cumuje do portu...No powiem, że nie spodziewałem się, że widok wielu ton stali odnosi takie wrażenie jak płynie na ciebie i zatrzymuje się dosłownie metr od Ciebie wielka ściana żelastwa!! Potęga!! Później dotarłem pod kafejkę w której spędziłem z Danielem i Pawłem pierwsze dni szukając mieszkania (BIstro Ibiza). Pomyśleć, że było to ponad 4 miesiące temu,.. to jest dopiero fascynujące jak stąpa się ścieżkami którymi wcześniej się chodziło, tyle tylko że teraz z zupełnie inną świadomością.

Później odkryłem wiele ładnych kawiarenek i przejść między ściśniętymi budynkami. Niesamowicie wygląda taka zabudowa, z oknami i drzwiami pootwieranymi jakby zapraszały do środka, ale jakoś czuje się, że kilka frędzli wiszących w drzwiach stanowi barierę, której nie powinno się przekraczać nieproszonym.

Gdy już plecak zaczął zbytnio ciążyć, postanowiłem użyć jego zawartość :) wszedłem do najbliższej kawiarenki i otworzyłem tego laptopa. Popsuł mi się jakiś czas temu czytnik książek i muszę taszczyć lapka ze sobą jak chcę poczytać jakś książkę, a na moje nieszczęście, teraz dorwałem tak ciekawą książke, że umieram czytając ją. Właśnie w tej kawiarence przy kanapce ze świeżym pomidorem, sałatą, serem i wędliną dokończyłem pozostałe elektroniczne strony...Polecam cykl Malowany Człowiek...Bardzo dobra książka.

Już od jakiegoś czasu czuję home sickness i nawet taka plaża nie jest wstanie zrekompensować strasznej ochotę wrócić do Polski, do Wawki. Męczy mnie też małe miasteczko jakim jest San An. Nie lubię takich maleństw. Przeszkadzają mi bo nie ma tam zazwyczaj co robić. Ok muszę przyznać, że akurat to miasto jest o tyle dobre, bo jest plaża, ale i tak powiem szczerze, że wolę duże miasta, może właśnie dlatego wybrałem się do Eivissa Town. Ja już odliczam dni do momentu opuszczenia tej wyspy. Zarobie wystarczająco aby opłacić mieszkanie na kilka miesięcy oraz studia, to mi wystarczy. Za jedzenie płacić prawie nie będę musiał....Oby tylko wrócić na uczelnię i mieć gdzie mieszkać :)

A no i kilka dni temu odwiedziłem z Danielem Mary Hę! Muszę przyznać, że to fajna opcja spotkać się tak na godzinkę. Wpadasz, wymieniasz poglądy, nowinki i zawijasz się. Dzięki temu nie trzeba specjalnie się umawiać na długie spotkania które pochłaniają wiele godzin i można spotkać się w każdej chwili z każdym :) Podoba mi się taka wersja :)


A wczoraj to dopiero była Biba w pracy :) zero ludzi ale za to uwolniliśmy z Danielem nasze Hipisowskie wnętrza. Każdy z nas stanął na DJce i pocisnął tłum. Tiesto to cienias przy tym co wyczynialiśmy z ludzkimi głowami. :D :D :D 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz